Z dr Ewą Albrecht, pediatrą z przychodni Green Medica rozmawia Aneta Magda
Red.: Co takiego ma w sobie telewizja, że już niespełna roczne dzieci chcą siedzieć przed telewizorem?
Dr Ewa Albrecht: To nie jest kwestia samej telewizji. Dla malucha jest tam po prostu coś kolorowego, co w dodatku się rusza i miga, więc naturalnie dziecko się interesuje. Ale takie samo zainteresowanie tak małego dziecka można osiągnąć każdą inną metodą. To niestety dla rodziców telewizja jest czymś w rodzaju superniani, która wyręcza ich od najmłodszych lat w opiece. Rodzice chcą lub muszą coś zrobić, pracują w domu lub po prostu już mają dość kontaktu z maluchem, więc sadzają go przed telewizorem i mają święty spokój. Nie jest to wyłączna wina telewizji, bo my jako rodzice mamy wybór – albo ją włączamy, albo siadamy z dzieckiem i bawimy się: lalkami, samochodzikami, czytamy książkę… To alternatywa: albo sami się angażujemy, albo coś lub ktoś robi to za nas.
„Przemoc w kontaktach międzyludzkich jest obecnie znacznie częstszym czynnikiem zagrażającym zdrowiu dziecka, nastolatka i młodego dorosłego niż choroba zakaźna, nowotwór i choroba wrodzona. Zabójstwa, samobójstwa i urazy są wiodącymi przyczynami zgonów w populacji wieku rozwojowego.” Pani doktor, skąd ona się bierze?
Cytowany przez Panią fragment pochodzi z artykułu naukowego prezentującego wyniki badań wpływu przemocy w mediach na życie dzieci. I taka jest nasza obecna rzeczywistość – programy telewizyjne i gry komputerowe zawierają liczne sceny przemocy, często pod płaszczykiem rozrywki jak na przykład w kreskówkach. Są one tak powszechne, że ani dziecko, ani dorosły, nie są w stanie uchronić się przed treściami, które dopadają nas z każdej strony. W przypadku np. szczepień, są okresy lepsze i gorsze, są środki zaradcze – mniej lub bardziej skuteczne – a w tym przypadku elektronika i media weszły w nasze życie tak bardzo, że nie wyobrażam sobie, aby zupełnie oddzielić je od dziecięcego życia. Stąd niestety takie wyniki.